Teraz to nasze serca mają wyrwy wielkości krateru ale co tam, ważne że Filipek już nie cierpi ...:(
Jeszcze nie całkiem to do mnie dociera ,wydaje się że ciągle tu jest ...
Moje cudne zielonookie serduszko, nasz seniorek i tatko ...:(((
Dziękujemy Ci za 16 lat z nami ♥♥♥
Flilipku ['] Tak mi przykro :-( Wiem jak boli taka strata. Ściskam i przytulam Was mocno.
OdpowiedzUsuń:-((((((((
OdpowiedzUsuńMiał 16 pięknych lat życia... Na wolności pewnie nigdy by tyle nie przeżył. A teraz jest w Krainie Wiecznych Łowów...
OdpowiedzUsuńAmyszko...:(((( Strasznie mi przykro:((( To bardzo, bardzo smutne. Bardzo Wam współczuję. Nie to chciałam przeczytać wchodząc tu dzisiaj ale takie jest życie...:(((
OdpowiedzUsuńTak bardzo mi przykro.
OdpowiedzUsuńKochany Filipek ... 16 lat razem, tyle mruczanek i przytulasków.
To strata prawdziwego przyjaciela .... [*]
zegnaj kochany filipku....ja 6 listopada pozegnalam swojego skarba kukusia po 12 latach,do tej pory rozpaczam...
OdpowiedzUsuńDopiero mogę odpisać ...
UsuńBardzo Ci współczuję straty ..:((
Bardzo Ci współczuję, Amyszko...
OdpowiedzUsuńTak bardzo mi przykro :( Teraz Filipek hasa w Krainie Wiecznych Łowów... To był wspaniały kot :(((
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam i się popłakałam. Ciągle płaczę, nie wiem, co napisać. JA do tej pory pożegnałamm trzy futrzaczki, ale to zawsze tak strasznie boli. Filipek teraz na Kociej Gwiazdce baraszkuje radośnie z przyjaciółmi. Tak mi przykro...
OdpowiedzUsuńTo prawda ,ból jest zawsze ,tylko chyba człowiek się z nim oswaja ...:((
UsuńSama miałam przyjaciela kota, też odszedł po 16 latach. Zostałam sama w pustym domu. Myślałam, że oszaleję. Wiem co przechodzicie ale macie jeszcze inne kocie szczęścia. Współczuję i serdecznie przytulam.Ból minie, zostaną wspaniałe wspomnienia.
OdpowiedzUsuńBardzo Ci współczuję ...:(( Mam nadzieję że masz jednak kolejnego kota ...
UsuńFilipku....
OdpowiedzUsuńPopłakałam się ...
Bądź szczęśliwy za Tęczowym Mostem koteczku...
Współczuję Wam...
Jestem w szoku, ale tak trzeba było ze względu na niego...
Tak myślę...
nie mogę powstrzymać łez :( tak mi przykro, Filipek był moim ulubieńcem.
OdpowiedzUsuńKiedyś wszyscy spotkamy się po drugiej stronie tęczy!
Filipku....
OdpowiedzUsuńKochany futrzaku, dałeś swym opiekunom 16 lat, wspaniałych lat. Brykaj za Tęczowym Mostem, gdzie nic nie boli.
... cały czas o Was myslę, łza wielka sie w oku kręci. Patrzenie jak przyjaciel cierpi i nie można pomóc bardzo boli, a jego odejście jezcze bardziej.
OdpowiedzUsuńKiedys tu napisałam, ze ciagle do Was zagladam i powiem, że bliskie stały mi się Kotyszki - cała trójka.
Tym bardziej serducho boli .... wspanialy kotek.
Jak powiedziała Beata "Brykaj Filipku za Tęczowym Mostem, gdzie nic nie boli "
Bardzo mi przykro. Jaka szkoda, taki piękny, kochany kot. Jestem z Wami myślami w tych trudnych chwilach.
OdpowiedzUsuń:(((((((
OdpowiedzUsuń['] :(((((((((
OdpowiedzUsuńJa też nie wiem co powiedzieć :(... To tak bardzo boli :(... Współczuję. Przytulam... Rozumiem - wciąż mam taką wyrwę po Szimi...
OdpowiedzUsuńodszedł za Tęczowy Most.....na pewno spotkał tam moją dziewczynkę Sarę, która odeszła w marcu. Miała tylko, a może aż 13 lat. Teraz pewnie biegają sobie szczęśliwe po zielonej łące :-(
OdpowiedzUsuńTak mi przykro Amyszko... on taki papuśniak dla mnie był, kochany... Dobrze, że Wasze drogi się kiedyś przecięły i spędziliście kawał czasu razem, a Filipek na pewno był u Ciebie szczęśliwy. Trzymaj się dzielnie...
OdpowiedzUsuńRety, nie potrafię wyobrazić sobie co czujesz, ja nigdy nie poznałam Filipka osobiście, a mam łzy w oczach :(
Kochany Filipku,odpoczywaj (*)
OdpowiedzUsuńAmyszko, łączę się z Tobą w bólu, wiedząc dokładnie jak to jest po równie smutnej historii z moim Baldrickiem.
OdpowiedzUsuńUśpienie zwierzaka jest trudną decyzją, nie dla wszystkich zapalonych kociarzy zrozumiałą. Nie wiem, czy podjęliście ją sami czy na sugestię weterynarza. Bez względu na to, uważam że była jedynie słuszną w tej sytuacji. My przekładaliśmy to z tygodnia na tydzień, próbując "dać jeszcze kilka dni szansy" na poprawę. Codzienne kroplówki, zastrzyki, coraz to nowe pomysły, by jeszcze wspomóc organizm. Niestety wyniki badań były coraz gorsze, a nerki były praktycznie już całe zniszczone. Miotałem się po domu, zrywając się, by wreszcie to zakończyć, a za chwilę siadałem bezsilnie łkając, że nie mogę tego zrobić, może będzie jakaś poprawa, może coś jeszcze można zrobić.
Było mi żal Lui, bo tak naprawdę to był kot jej czy bardziej jej matki, którego przygarnąłem, gdy tamta wyjechała za granicę pozostawiając zwierzaki i córkę zupełnie bez opieki. Poprzedni rok był dla mnie z wielu powodów bardzo zły, spiętrzyło się kłopotów poważnych zbyt wiele. Choroba i śmierć Baldricka dobiła mnie w tym całym smutnym czasie. Tym bardziej, że zaledwie trzy miesiące wcześniej musiałem podjąć dokładnie taką samą decyzję z suczką Shaną, którą również przygarnąłem. Spędziła u mnie zaledwie jedną noc, okropnie piszcząc z bólu - o poranku nie wstała już na nogi, z sutek ciekła ropa. Okazało się, że ma raka...
W przypadku tych dwóch biednych zwierzątek podjąłem decyzję o uśpieniu, dla skrócenia ich cierpienia. Jest wielu opiekunów, którzy do samego końca nie decydują się na uśpienie, bo będzie im smutno, żal, bo nie chcą "zabijać". Jest też wielu weterynarzy, którzy w takich skrajnych przypadkach sztucznie podtrzymują iluzję cudownego uzdrowienia, kosząc zrozpaczonych opiekunów zwierząt na ogromną kasę. Pieniądze są oczywiście najmniej ważne, gdyby była szansa na uratowanie życia. Najważniejsze w tym wszystkim jest to, by nie skazywać swego śmiertelnie chorego pupila na niepotrzebne cierpienie i ból. Zwierzę nie zawsze da sygnał, że cierpi, może zamknąć się w sobie, nie wydając ani jednego dźwięku, przeżywając ból w środku.
Nie piszę tu tego wszystkiego, by pożalić się swoją historią, ani wzmóc stratę drogiej Amyszki. Piszę to, by zaglądający tu kociarze uświadomili sobie jak ważne poza zapewnianiem zwierzętom podstawowych potrzeb i mizianek jest stała kontrola zdrowia zwierząt. Obowiązkowe szczepienia, wizyty kontrolne u weterynarza, ale też mądre żywienie. Wybierzcie się przynajmniej raz w roku do weterynarza, by skontrolować stan zdrowia, porobić przynajmniej podstawowe testy, morfologię, usg. Wiele chorób da się wyleczyć, niektóre tylko zaleczyć, ale im szybciej wykryte dają szansę, by nawet śmiertelnie chory zwierzak, przeżył jeszcze jeśli nie kilka lat to przynajmniej miesięcy przy odpowiedniej kuracji i diecie bez bólu, cierpienia. Sami nie zawsze jesteśmy w stanie ocenić czy naszemu pupilowi coś dolega. Przeważnie zauważamy to zbyt późno, gdy kot staje się osowiały, traci apetyt, ubywa mu wagi, jest mniej energiczny czy wymiotuje zbyt często.
Koszt wizyty u weterynarza, testy, szczepienia to jest niemały wydatek. Ale można to jakoś sobie rozłożyć w czasie. W każdym razie i tak te koszty są niczym w porównaniu z leczeniem choroby w zaawansowanym stadium. Leczenie śmiertelnie chorego zwierzęcia jest potwornie drogie - ja przez kilka tygodni prób ratowania Baldricka straciłem małą fortunę. Koszt regularnych badań jest również niczym w porównaniu z bólem na jaki skazujemy swego zwierzaka, gdy jest już zbyt późno. Nasz żal, tęsknota też...
Dlatego w imieniu nieodżałowanych Filipka, Baldricka, Shany i innych zwierząt, które przekroczyły Tęczowy Most, proszę dbajcie o swych czworonożnych przyjaciół.
Ewuniu, od wczoraj nie mogę się z tym pogodzić... Po prostu nie mogę :-( . Zupełnie jakby odszedł mój kot...
OdpowiedzUsuńJoasia
Zawsze jak czytam takie historie to dopadają mnie wspomnienia tych chwil kiedy odchodziły moje zwierzaki i nie moge powstrzymać łez...
OdpowiedzUsuńTrzymaj się Amyszko!
Nie gniewajcie się że nie odpiszę każdemu z osobna :(
OdpowiedzUsuńWszystkie komentarze przeczytałam i jestem Wam bardzo wdzięczna za współczucie ,wpisy i zrozumienie ...
Wielu z Was już straciło takiego przyjaciela i przeżywało podobne emocje ,innych dopiero to czeka - nieważne czy z powodu choroby ,czy ze starości - jak odchodzi taki przyjaciel , to serce pęka i tyle .
My kociarze nie musimy wstydzić się łez ...
A taki cytat mi gdzieś wpadł w oczy i całkowicie się z nim zgadzam :
"Koty żyją akurat tyle, żeby zdążyły spleść się z naszym życiem i zapaść głęboko w serce. Potem je łamią."
No właśnie łamią. I to jak. Ale z drugiej strony wnoszą do naszego życia tyle radości, że szkoda im na to nie pozwolić.
UsuńDziękujemy że jesteście tu z nami ...
OdpowiedzUsuńChyba wszystko w powyższych komentarzach zostało powiedziane...dodać od siebie i ferajny mogę, że strasznie nam przykro, niemal z dnia na dzień go rozłożyło, okrutne :(
OdpowiedzUsuńTrzymaj się ciepło Amyszko..:((
oj tak mi strasznie smutno.. trzymaj sie Amyszko :-((
OdpowiedzUsuńAmyszko dopiero teraz przeczytałam. Tak mi smutno, że się poryczałam i łzy kapią mi do kubka z poranną kawą.
OdpowiedzUsuńŻegnaj Filipku, nasz ukochany seniorku :(((
Dziękujemy za ciepłe myśli i współczucie ...
OdpowiedzUsuńAmyszko ...
OdpowiedzUsuńdopiero dziś przeczytałam :( Tak bardzo mi przykro :( Tak bardzo :(
Dziękuję Justynko ...:(
UsuńDopiero dziś mam dostęp do internetu, ale wiedziałam wcześniej, że Filipek odszedł. Bardzo mi smutno, i teraz, kiedy czytam o tym na blogu, płaczę. Nie ma Filipka :(((((...
OdpowiedzUsuńBardzo, bardzo współczuję straty...
To był cudowny kot.
Dziękuję Anitko ,wiem że też kochałaś mojego F. ...:(
UsuńBiedny Filipek [*] :(
OdpowiedzUsuń:(( Właśnie dziś w nocy o nim myślałam i bardzo,ale to bardzo tęskniłam ...:(((
UsuńBardzo mi go brakuje ...:(