Skaner się przydał ;)) Nareszcie mogę Wam pokazać moje zwierzaki jakie przewinęły się w moim/naszym życiu ;)
Oczywiście zwierząt było znacznie więcej ,ale nie ma ich wszystkich uwiecznionych na zdjęciach. A było ich dużo w naszym rodzinnym domu.
Psy , koty , chomiki , myszki, świnki morskie , kret, ratowane jeże i ptaszki ...
Psy na szczęście te z mojego dzieciństwa mam na zdjęciach :-)
Mój pierwszy piesek - malutka suczka Perełka
A to ja z bratem i suczką ;))
Miała dwie czarne kropki na pleckach i była taka malutka jak na zdjęciu. Jak ją wzięliśmy to tato niósł ją w kieszeni marynarki ;)) Wspaniała sunia.
Była z nami 6 lat. W tym czasie miała kilka miotów szczeniąt ... Na szczęście zawsze maluszki znajdowały dobre domki.
Przyjaźniła się z moim kretem. Razem spali na jej posłanku i jedli z jednej miseczki :-)
O krecie kiedyś pisałam,ale dla tych co nie pamiętają to napiszę jeszcze raz.
Krecika znalazłam jak byłam z tatą i psem na spacerze. Był wielkości piłeczki pingpongowej . Tato go złapał , dał mi, a ja go przyniosłam do domu.
Razem z bratem zrobiliśmy krecikowi domek z kartonu , napełniony ziemią. Co dzień chodziliśmy na dwór kopać dżdżownice dla kreta ;)))
Krecik na początku wychodził z ziemi tylko jeść, a potem coraz częściej zaglądał do psiej miski i chodził po całej kuchni. Nawet nie wiadomo kiedy przeniósł się do Perełki :-D
Kret miał nawet imie i na nie reagował ,ale nie pamiętam jakie ...
Niestety koniec krecika był marny , bo najadł się wędzonej rybki, która widocznie była dla niego za słona :(
Jeszcze jak była Perełka to tato któregoś dnia przywiózł innego pieseczka. Jak mówił to pies myśliwski , a że On był myśliwym , to zawsze o takim psie marzył.
To była Diana, mieszanka wilczura z foxterierem. Piękna dość duża , z falowaną białą sierścią w brązowe łaty. Niestety jak miała pół roku zginęła tragicznie :((
Tato za niedługo przywiózł jej brata z miotu. To co zobaczyliśmy zwaliło nas z nóg !
Wyglądał podobnie jak siostra ,tylko kolor na łebku zamiast brązowy był rudy. Ale poza tym to był obraz nędzy i rozpaczy :(
Okazało się że był przez te pół roku przy budzie !
Był bardzo zaniedbany i tak zapchlony że aż cały rudy , a futro to się ruszało ! Wtedy jedynym sposobem żeby psa odpchlić był azotox. Masakryczny preparat,ale właśnie tym był odpchlany , w tym był kąpany... Nawąchaliśmy się tego strasznie...
Ale jakoś daliśmy radę uwolnić psa od inwazji pcheł ;)
Na tym jednak problem się nie skończył.
Okazało się że trzeba pieska wszystkiego uczyć jakby był szczeniaczkiem. Panicznie bał się smyczy i wychodzenia z domu . Wszystko na siłę . Długo trwało zanim stał się normalnym psem ,ale się udało :-)
Wszystko byłoby dobrze , gdyby nie moja mama. Nigdy nie zgodziła się na dwa psy :(
Nie pytając nas o zdanie pozbyła się Perełki. Powiedziała że komuś oddała :((
O tym jak to z bratem przeżyliśmy nie będę pisać ...
Nero był z nami 12 lat i do końca był bardzo żywiołowy, zdrowy i wesoły jak szczeniak :-) Kochał spacery , aportowanie kijków , pływanie w Bobrze i polowania ze swoim Dużym.
Mój kochany radosny Nero
Od początku jak do nas przybył nie znosił ludzi w mundurze. Zawsze
głośno szczekał i próbował złapać za nogawki. Listonosze , żołnierze
mieli przesrane ;)) Chyba mu ktoś taki zalazł za skórę jak był przy tej
budzie...
Ale poza tym to piesek do rany przyłóż ;)
Jednak komuś w naszej klatce przeszkadzał !
Nero na początku
chodził tylko na smyczy ,ale po kilku latach często wychodził sam. My co
jakiś czas sprawdzaliśmy czy już jest pod drzwiami i wpuszczaliśmy do
mieszkania.
Któregoś razu otwieram drzwi a Nero oczywiście w kagańcu, leży na wycieraczce ledwo żywy , cały zakrwawiony :((
Okazało
się że jego klatka piersiowa jest poraniona jakimś ostrym przedmiotem.
Rany były głębokie , więc podejrzewamy że to mógł być nóż , sztylet ? To
ile się wycierpiał na koniec , a ile my łez wylaliśmy to nie będę
pisać. Możecie się domyślać ...
Kto to zrobił ? Domyślam się że to jeden z sąsiadów. Ale nikt go za rękę nie złapał więc dowodów nie ma. Mam nadzieję że temu kto to zrobił los się odwdzięczy !
CDN...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
A żeby pokręciło tego"ktosia"!!!!
OdpowiedzUsuńSmutne są Twoje wspomnienia Amyszko :-( Szkoda zwierzaczków, a już jak o Prerłce pomyślę, to samej chce mi się płakać, o Nero nie wspominając :-(
OdpowiedzUsuńZwierzaki dały nam dużo radości ,ale też sporo wylanych łez po stracie. Nie chcę tu na blogu wylewać żali , ale są jak można się domyślać... Moja mama nie jest z tych rozczulających się i w ogóle nie rozumie o co mi chodzi jak pytam. Udaje że nie pamięta, czy naprawdę nie pamięta ? Nie wiem ...
UsuńMam jeszcze nie jedno takie wspomnienie i zastanawiam się właśnie czy to kontynuować tu na blogu ...
Może to w jakiś sposób Ci pomoże,a z naszymi mamami tak już jest,ja zawsze sobie powtarzam;najważniejsze żebym ja była inna w stosunku do Syna i to mi się"chyba"udało:)))
UsuńEch, ci nasi rodzice :-( Wiem coś o tym, co napisała Orka. Niby już dziś stosunki są poprawne, ale są sprawy które ciężko zapomnieć i wybaczyć, choć już od dawna nie jestem zdana na ich "łaskę i niełaskę".
UsuńPodobnych historii niestety było więcej :(
UsuńWybaczyć można ,ale czy zapomnieć ?
Też sobie powtarzałam już od dziecka że ja taka nie będę !
Robiłam wszystko żeby moja córcia nie miała tak jak ja w dzieciństwie. I to nie chodzi tylko o zwierzęta ,ale o wiele innych spraw ...
Dzięki dziewczyny za komentarze , przynajmniej nie czuję się tak osamotniona w tym !
Smutne wspomnienia. :-(
OdpowiedzUsuńTylko ludzie potrafią być tak okrutni :-(
Nigdy nie mogłam pojąć jak można być tak okrutnym dla bezbronnych zwierząt :((
UsuńI ja mam takie wspomnienia. Mój ukochany, wyproszony kot umierał, bo pewnie najadł się trutki dla szczurów a mój tato kazał uczyć mi się do klasówki! Nie mogłam tego pojąć, tego okrucieństwa. I wiesz co, Amyszko? Nie trzeba tego wybaczać, to co zrobiła Twoja Mama i mój Tato było złe, okrutne, nieempatyczne i trzeba nazwać to po imieniu. I ja dla moich dzieci, jeśli chodzi o zwierzęta byłam inna, zawsze mieli z nimi wiele kontaktu, no a teraz to sobie odbijam całe dzieciństwo bez kotków i piesków. :)
OdpowiedzUsuńPisz swoje wspomnienia dalej. Ja zostawiłam sobie Twój post na spokojniejszą chwilę i dlatego wczoraj nie komentowałam.
Mój pierwszy kot jakiego miałam też umarł bo zatruł się trutką na szczury :((
OdpowiedzUsuńWspółczuję GosiAnko że tak się z Tobą obeszli :(
Ja mam wiele dobrych wspomnień ,ale też wiele tych złych. Ja wybaczam , bo uważam że krzywda wraca do tych od których wyszła... Ale nie zapominam , żal będzie zawsze ...
Dziwi mnie tylko że Oni nie widzą w tym żadnej swojej winy.
Ja nie twierdzę że jestem ideałem. Też nieraz myślę że mogłam zrobić coś inaczej , lepiej... Ale potrafię się do tego przyznać i mam cholerne wyrzuty sumienia.
A tu zero empatii i zrozumienia .
Nie jest mi łatwo o tym pisać.
Nie jest łatwo, ale nie ma co tego dusić w sobie. Pomaga wypisanie, wygadanie.
UsuńMasz rację. Wiem że są tu ludzie którzy mnie rozumieją .
UsuńTrochę mi ulżyło ;)