Był z nią wiele lat , nikt nie pamięta ile , ale kilkanaście na pewno.
Jak pojawił się na jej parapecie pierwszy raz był dziką dziczą , ale że głód mu doskwierał , a ówczesny mamy kot go nie przeganiał, mógł się posilić z wystawionych na parapecie misek ;-)
Gdy mamy kot wkrótce zaginął , ten nie wiadomo kiedy zajął jego miejsce i pilnował tego miejsca, okna i mamy jak pies 😲
Nie wiadomo kiedy z kota podwórkowego , stał się domowym kocurkiem , zakochanym w swojej Pańci i tylko jej słuchający , z nią śpiący i z nią gadający ;-)
Po wielu latach sam na sam z Pańcią , miał okazję dzielić życie też z innymi kotkami , które były na tymczasie u mamy . Pamiętacie zapewne pierwszego z nich - Rudy-klapniete-uszko.- który po niedługim czasie znalazł super domek i wspaniałą nową Pańcię , oraz kolejnego uratowanego przez nas- Maciusia , który po nieudanej adopcji został u mamy do końca swoich dni . Ten kot właśnie rozruszał Wacka, nauczył go wspólnej zabawy i zabawy różnymi zabaweczkami :-)
Znalazłam najfajniejsze foty Wacusia z różnych lat ...
2009
2004
2014
Żegnaj Wacusiu ! [*]
Smutno ..:(((
Zawsze smutno, bez wzgledu na wiek. Wspolczuje.
OdpowiedzUsuńChyba jestes podobna do Mamy.
Oj tak , jedyna pociecha że dobre miał życie ...
UsuńJestem ;-)
No to teraz bryka po niebieskich łąkach razem z innymi kocimi aniołkami :). Tylko człowiekowi żal, że nie ma już przyjaciela... Przytulam...
OdpowiedzUsuńOj to koniecznie trzeba mamie kotka jakiegoś spokojnego. Ja wiem, że mówi się ze jak szybko się przygarnie to się nie kochalo - to nieprawda. Opieka nad nowym kotkiem moim zdaniem pozwala lżej przejść cala żałobę. W końcu chyba każdy kota zyczylby sobie, żeby jego opiekun zajął się jakaś znajda, by miała tak samo cudownie jak on.
OdpowiedzUsuńWspółczuję, wiem jak to boli, ale wiem, ze trzeba się ratować by moc żyć. Sciskam i mam nadzieje, ze w sercu miejsce się znajdzie dla kogoś ❤
Wiesz Drevni Kocurku na szczęście mama ma zaprzyjaźniony domek tymczasowy , gdzie jest dużo ratowanych i uratowanych kotów. Bywa tam bardzo często i ma okazję miziać koty ile wlezie i trochę się pocieszyć.
UsuńJeden z tych kotów często odprowadza ją do domu. Od dawna też przychodzi na jej parapet , tak jak kiedyś Wacek , aby być pomizianym i może dostać jakiś przysmak. Przez zimę mało przychodził , ale mam nadzieję że jak już będzie coraz cieplej , to będzie coraz cześciej u mamy na parapecie ,a może i w domu.
Wcześniej mama go do domu nie wpuszczała , żeby nie denerwować Wacka. Ale teraz sytuacja się zmieniła ...
To zawsze boli kiedy odchodzi ukochane zwierzątko. Miał nosa na który parapet wskoczyć, czuł miłość i dobro. Teraz spokojnie czeka na pańcię tak na końcu tęczy. Wymrucza jej dobre sny i uśmiech na twarzy. Śliczny kotek.
OdpowiedzUsuńŁezka mi się zakręciła 😢śliczny kocurek był, plamki na pyszczku szczególnie dodawały mu uroku ....
OdpowiedzUsuńBardzo mi przykro i bardzo współczuję Twojej Mamie.
OdpowiedzUsuńOh przykro mi strasznie :(
OdpowiedzUsuńBardzo współczuję, to zawsze boli...:(
OdpowiedzUsuńWspółczuję, bo pożegnanie zwierzaka to zawsze straszna, bolesna dziura w jestestwie :(
OdpowiedzUsuńAle masz rację. Wakat, dla jakiegoś kolejnego zwierzaka się zwolnił. Przygarniając i dając dom następnemu kotu/psu wcale nie bezcześcimy pamięci naszego ukochanego pupila. Takie myślenie to głupota. Pomoc potrzebującemu domu zwierzakowi wcale nie wyklucza przeżywania żałoby, a nawet pozwala - według mnie - przeżyć ją pełniej, bo swoje cierpienie przekuwamy w dobre działanie.
Od tego, że jakiś kot/pies dłużej będzie bezdomny nikomu w żałobie nie ulżyło, więc jeśli Mama czuje się na siłach zaopiekować się zwierzakiem (siłach fizycznych i finansowych) to myślę, że nowy lokator to dobry pomysł. A nie myślałaś, żeby ze swojego stada "odpalić" Mamie jakąś dwójkę? (Ja bym z takiej okazji skorzystała ciupasem ;] )
Mama je zna, one znają "babcię", a że będą jeszcze bardziej rozpieszczone i rozpuszczone i przejedzone, cóż - życie ;)
Oj, przepraszam Amyszko za moją dzisiejszą niemoc intelektualną i skróty myślowe, bo palnełam gafę jak stąd do nie widać! Najpierw czytałam u Drevnego Kocurka o problemach z Łuną a potem o Wacusiu i mi się stada kotów pozajączkowały - a przecież Twoje wszystkie żyją w idealnej zgodzie więc nie ma konieczności wysyłać któregoś z chłopaków na banicję do babci. Sorry za gafę.
UsuńAle dalej uważam, że taki dobry dom, jak Twojej Mamy nie powinien "się marnować" 😘
Wiesz Psie w swetrze w sumie to jeden z naszych kotów - Gucio - to terrorysta i często jak nagrabi to mu mówię że w końcu wystawię go na allegro i będzie finał ;-)
UsuńAle takiego drania to za darmo nikt by nie chciał ;-)))
A tak serio to gdyby mama miała dom niewychodzący , to może dostałaby od nas Gucia.
Ale nie jest to niestety możliwe. Mama ma złe nawyki - jej koty zawsze mogły wychodzić na dwór , a że mieszka na parterze, wypuszczenie/wpuszczenie kota to tylko uchylenie okna.
Nawet jak obieca ze nie wypuści , to się zapomni , czy ulegnie i może być po kocie :/
Poza tym ma już swoje lata i sama mówi że już nie chce bo nie wie ile jej zostało , a potem my będzieli mieli kłopot . W tym akurat się zgadzam , bo ja mam limit , córcia też , a brat po stracie swojej kotki , zapowiedział że już nigdy kota nie weźmie.
Faktycznie, dla kota, który całe życie spędził w domu, to mogłoby się źle skończyć. Co prawda po przeprowadzce na wieś z domowych zrobiłam wychodzące, ale. Nasz Wet nam powiedział, żeby otworzyć drzwi i co ma być, to będzie ale nie pójdą daleko, bo nie mają dokąd. I tak było. Z tym, że zrobiłam to latem, kiedy cały czas byliśmy w domu i ten dom był na oścież otwarty, no i ogród wielki i bezpieczna okolica, a i tak po roku szwędactwo Mamby ją zgubiło. Miała dziką duszę po prostu.
UsuńI też o tym właśnie myślałam, pisząc czy Mama czuje się na siłach fizycznych i finansowych. Bo z jednej strony samotność starszym osobom dokucza, ale z drugiej zwierzak jest uwiązaniem. A nie daj Boże, jak przyjdzie szpital, ciężka choroba i jeszcze wtedy dochodzi dla takiej osoby dodatkowe cierpienie - zmartwienie o pupila.
Ja bym sprawy zostawiła swojemu biegowi - jak ma kot być, to sam przyjdzie. One zawsze przychodzą tam gdzie brakuje kota (albo dziesięciu kotów - jak w moim przypadku ;])
Moja mama na szczęście na samotność nie narzeka, to osoba bardzo towarzyska i ludzie do niej lgną.
UsuńWiem , wiem, to koty znajdują nas ...;-)
aż mi się płakać zachciało, śliczny kocurek był ;((
UsuńMatko, aż łzy same pchają się do oczu. Strasznie mi przykro, ale bardzo cieszę się, że powstał wpis poświęcony dla Wacusia, który był niezwykle urodziwy. To zawsze niezwykle boli i wprawia w wielki smutek. Na pewno był piękny, szczęśliwy i kochany. Straszne są takie pożegnania.
OdpowiedzUsuńTrzymaj się!
Współczuję :( strata ukochanego zwierzaka zawsze cholernie boli...
OdpowiedzUsuń💖
OdpowiedzUsuń