piątek, 28 lutego 2014

Nasze zwierzaki - wspomnień cd...

 Najpierw Wam opowiem o tych kotach z mojego dzieciństwa które jakoś najbardziej utkwiły mi w pamięci. Pierwszy to był czarny Maciuś. Miałam ze 3 lata jak mama go przyniosła z pracy.
Uwielbiałam się z nim bawić , nie zawsze delikatnie jak teraz myślę . Ale on był bardzo cierpliwy i łagodny :-) Jak na te czasy(lata 60-te) wszystkie koty były wychodzące, chodziły własnymi drogami , a do domu wracały najeść się i wyspać. I tak któregoś razu wrócił słaniając się na nogach , zwracał , schował się za piec i umarł :((
Zatruł się trutką na szczury :(

Kolejnych kotów było wiele, ciągle z bratem je przynosiliśmy.
Nieraz mama kazała odnieść skąd wzięliśmy ,ale tak długo ryczeliśmy że poddawała się i mówiła - No dobra ...
Niektóre znajdowaliśmy w pudełkach pod naszymi drzwiami ;) Były kotki , które się kociły , były kocury które traciły klejnoty w walce z innymi kotami ... Całe moje życie były u nas jakieś koty.
Niektóre na dłużej , inne tylko na chwilę ,dopóki nie znalazło się dla nich innego domu.

Były okresy że nie było żadnego zwierzaka ,ale to tylko na chwilkę. Kiedyś  wracając ze szkoły "na skróty" przez czyjeś podwórka zauważyłam malutką rudą kuleczkę.
Byłam tak zauroczona tym maleństwem że wzięłam malucha pod pachę i poleciałam do domu ;))
Nigdy wcześniej nie widziałam rudego kota ! ;)
Zakochałam się w nim na zabój ;)) Był mój ! :-) Spaliśmy razem , jak podrósł odprowadzał mnie do szkoły i czekał na mnie jak wrócę :-) Czułam z nim ogromną więź.
Nie mam jego zdjęcia niestety ,ale był podobny do mojego Karmelka.
Był z nami najdłużej ze wszystkich kotów jakie wtedy mieliśmy i jak na tamte czasy to cud. Czasem znikał na wiele tygodni jak się koty marcowały ,ale zawsze wracał .
Chyba miał z 6 lat jak zginął tragicznie :((
Nawet po śmierci mnie odwiedzał. Czułam jak chodzi po mojej kołdrze i mruczy ...

----------------------

Kolejny mój pies pojawił się w naszym życiu dopiero jak moja córcia miała kilka lat. To była przemyślana decyzja. Postanowiliśmy wziąć pieska z Legnickiego schroniska. Miał być puchatą kulką , a wzięliśmy straszną chudzinkę podobną do mojej Perełki z dzieciństwa. Jej wzrok nie pozwolił nam na żadną inną decyzję.
Już w drodze do domu sunia miała straszne rozwolnienie :(
Od razu więc poszliśmy do weterynarza i zaczęliśmy leczenie. Okazało się że ma nosówkę i to już mocno zaawansowaną...:((
Pomimo choroby sunia była bardzo wesołym i wdzięcznym pieskiem. Uwielbiała zabawy i spacery :-)
Cieszyła się każdą chwilą swoje życia i każdą częścią swojego chorego ciałka ...
Perełka 






Leczyliśmy ją kilka miesięcy z marnym skutkiem. W tym czasie biegunki były non stop, leki nie działały :(
Jak choroba zaatakowała układ nerwowy musieliśmy podjąć bardzo trudną decyzję :((

----------
Maja nie przestała marzyć o psie.
Tak długo nam wierciła dziurę w brzuchu że ulegliśmy.
Tym razem chcieliśmy mieć gwarancję że to będzie zdrowy piesek. Córcia zrobiła wywiad na podwórku i okazało się że niedaleko nas są szczeniaki. Pewna jamniczka ku rozpaczy właścicielki skundliła się i teraz właśnie szukają im domków.
No to poszedł tam A. z córcią i przynieśli rudą kluseczkę ;))


Miki był zawsze głodny ;) Chodził z miską w zębach po całym domu ;))




Z Majką za pan brat ;))

 



Minki robił niesłychane ;)


Był mądrym pieskiem. Chodził przy nodze, siedział pod sklepem i czekał na Pańcię aż zrobi zakupy. Przez ulicę chodził tylko na zielonym świetle ! ;))


Kiedyś w pracy powiedziałam koleżankom że marzy mi się rudy kotek. Pamiętacie dlaczego?
Jedna z nich oznajmiła że właśnie wie kto ma takie kotki i że może mi przywieźć !
I przywiozła mi wymarzonego rudaska :-))
To był pierwszy kot w którym zakochał się mój A. Wcześniej nie lubił kotów, bo od dziecka miał wpajane że koty są be. 
Miki też szybko zaprzyjaźnił się z Rudym :-) Jak wychodziliśmy z nimi na dwór to Miki pilnował żeby Rudy nie podchodził do ulicy. Podbiegał do niego i przytrzymywał łapą aż ktoś z nas podejdzie i nie wskaże kotkowi gdzie ma się bawić :-)
Mieszkaliśmy wtedy jeszcze u moich rodziców...




Kotek nigdy sam nie wychodził na dwór. Rodzice byli przeszkoleni jak korzystać z okien żeby maluch nie wyskoczył. To był parter więc kotka mogło skusić.
Nawet zrobiłam taką zaporę na klamkę żeby można było okno uchylić ,ale nie otwierać całkiem.
Ale oczywiście to było za trudne do zrozumienia. Moja mama zapomniała się i okno otworzyła jak byliśmy z A. w pracy.
Kot zaginął. Jak A. szukał go po powrocie z pracy , to mu dzieci z innej podwórka powiedziały, że auto dostawcze przejechało rudego kotka na chodniku - koło sklepu :((  Dzieci kotka zapakowały do pudełka i zrobiły pogrzeb :(
Mówiły że ten kierowca na pewno kotka widział , bo chodnik jasny ,a kotek jak marchewka i wyglądało na to że chciał go przejechać ! :(((

Postanowiliśmy mieć kiedyś kota , ale już u siebie w domu ...

---------------------------

Miki nigdy nie czuł się dobrze w nowym mieszkaniu. Co dzień uciekał nam do mamy. Grasujący po naszym podwórku czarny wielki kundel polował na Mikiego i kilkakrotnie go pogryzł :(
Nawet jak wychodził z nami na smyczy i widział jakiegoś czarnego psa , to skamlał i panikował .  Jak nam uciekł po raz chyba setny, mama powiedziała że przecież pies może zostać u niej. I tak się stało. 
W tym czasie miałam już kolejną pracę. Pracowałam po kilkanaście godzin dziennie - świątki, piątki i niedzielę. Nie miałam kompletnie siły, czasu , ani głowy dla zwierząt. Tak że propozycja mamy była mi na rękę.
Mama akurat straciła męża (ja Ojca) i mówiła że taki przyjaciel jej się przyda.  Była z nim bardzo zżyta przez wiele lat.


------------

Jak znalazłam wreszcie normalną pracę /8 godzin, wolne weekendy/ pojawiła się moja koleżanka sprzed kilku lat. Ta która przywiozła mi Rudego ;)
I spytała czy nie wzięłabym białej kotki ? Bo tam gdzie ona mieszka przypałętała się kotka i okociła jej się w garażu .
Są dwa maluszki. Jednego sobie zostawi , jednego chciałaby dać mi . No to się zgodziłam ;) To była mała kremowa kuleczka z niebieskimi oczkami ;)) Daliśmy jej na imię Figa.
A potem się okazało że to nie dziewczynka , tylko chłopak ;)))
Ale imię przylgnęło i zostało :-)
To nie był duży kot. Raczej drobny i o połowę mniejszy niż te co teraz mamy.
Ważył ze 3 kilo.

Kochaliśmy go bardzo !










A on nas i inne zwierzaki ;)














Tu ma szeleczki ,bo chodziliśmy z nim na spacery do pobliskiego parku. Wzbudzaliśmy niezłą sensację ;) On wcale nie przejmował się  szelkami . Był nauczony od maleńkości wychodzenia i zachowywał się jak piesek, a brykał w trawie jak króliczek ;))


Figa był z nami półtora roku. O wiele za krótko :((
O tym jak ją straciliśmy napisałam TUTAJ

-----------------------

Kolejnym naszym kotem był Filip . Był z nami 16 lat !


Ps.
 Mam jeszcze jedną kocią historię ,ale to w kolejnym odcinku .

----------

Jak się domyślacie do siebie też mam sporo pretensji i wiele bym zmieniła gdybym mogła cofnąć czas.
Jednak cieszę się że teraz czasy są inne i coraz więcej ludzi ma świadomość że może zrobić wiele, żeby naszym zwierzakom żyło się lepiej, dłużej i zdrowiej.
Można zabezpieczyć okna i balkony przed wypadnięciem kota. Można zapobiegać niepotrzebnemu rozmnażaniu ...
Coraz więcej mówi się o sterylizacji, kastracji , czy siatkach na oknach i balkonie.
Kiedyś to było nie do pomyślenia !

To ogromny postęp , choć jeszcze wiele musi się zmienić...


czwartek, 27 lutego 2014

Kocie oczy i szal koci ;)

Po wczorajszym ciężkim wpisie , coś na rozluźnienie ;)
Mój nowy koci szaliczek pięknie prezentuje Gucio i "jego" niebieskie oczka ;-))

kocie rzeczy, koty,






Po reakcji na wczorajszy wpis wspomnieniowy , wywnioskowałam że chyba nie chcecie poznawać tych historii . Jeśli się mylę dajcie znać. Nie chcę ściemniać. Nie są to historie z happy endem , więc nie zdziwię się jak nie będziecie chcieli ich czytać, czy komentować ...


środa, 26 lutego 2014

Wspomnienia z dzieciństwa, czyli nasze zwierzaki ;)

Skaner się przydał ;)) Nareszcie mogę Wam pokazać moje zwierzaki jakie przewinęły się w moim/naszym życiu ;)
Oczywiście zwierząt było znacznie więcej ,ale nie ma ich wszystkich uwiecznionych na zdjęciach. A było ich dużo w naszym rodzinnym domu.
Psy , koty , chomiki , myszki, świnki morskie , kret, ratowane jeże i ptaszki  ...
Psy na szczęście te z mojego dzieciństwa mam na zdjęciach :-)
Mój pierwszy piesek - malutka suczka Perełka
A to ja z bratem i suczką ;))


Miała dwie czarne kropki na pleckach i była taka malutka jak na zdjęciu. Jak ją wzięliśmy to tato niósł ją w kieszeni marynarki ;)) Wspaniała sunia.
Była z nami 6 lat. W tym czasie miała kilka miotów szczeniąt ... Na szczęście zawsze maluszki znajdowały dobre domki.
Przyjaźniła się z moim kretem. Razem spali na jej posłanku i jedli z jednej miseczki :-)
O krecie kiedyś pisałam,ale dla tych co nie pamiętają to napiszę jeszcze raz.
Krecika znalazłam jak byłam z tatą i psem na spacerze. Był wielkości piłeczki pingpongowej . Tato go złapał , dał mi, a ja go przyniosłam do domu.
Razem z bratem zrobiliśmy krecikowi domek z kartonu , napełniony ziemią. Co dzień chodziliśmy na dwór kopać dżdżownice dla kreta ;)))
Krecik na początku wychodził z ziemi tylko jeść, a potem coraz częściej zaglądał do psiej miski i chodził po całej kuchni. Nawet nie wiadomo kiedy przeniósł się do Perełki :-D
Kret miał nawet imie i na nie reagował ,ale nie pamiętam jakie ...
Niestety koniec krecika był marny , bo najadł się wędzonej rybki, która widocznie była dla niego za słona :(
Jeszcze jak była Perełka to tato któregoś dnia przywiózł innego pieseczka. Jak mówił to pies myśliwski , a że On był myśliwym , to zawsze o takim psie marzył.
To była Diana, mieszanka wilczura z foxterierem. Piękna dość duża , z falowaną białą sierścią w brązowe łaty. Niestety jak miała pół roku zginęła tragicznie :((
Tato za niedługo przywiózł jej brata z miotu. To co zobaczyliśmy zwaliło nas z nóg !
Wyglądał podobnie jak siostra ,tylko kolor na łebku zamiast brązowy był rudy. Ale poza tym to był obraz nędzy i rozpaczy :(
Okazało się że był przez te pół roku przy budzie !
Był bardzo zaniedbany i tak zapchlony że aż cały rudy , a futro to się ruszało !  Wtedy jedynym sposobem żeby psa odpchlić był azotox. Masakryczny preparat,ale właśnie tym był odpchlany , w tym był kąpany... Nawąchaliśmy się tego strasznie...
Ale jakoś daliśmy radę uwolnić psa od inwazji pcheł ;)
Na tym jednak problem się nie skończył.
Okazało się że trzeba pieska wszystkiego uczyć jakby był szczeniaczkiem. Panicznie bał się smyczy i wychodzenia z domu . Wszystko na siłę . Długo trwało zanim stał się normalnym psem ,ale się udało :-)
Wszystko byłoby dobrze , gdyby nie moja mama. Nigdy nie zgodziła się na dwa psy :(
Nie pytając nas o zdanie pozbyła się Perełki. Powiedziała że komuś oddała :((
O tym jak to z bratem przeżyliśmy nie będę pisać ...

Nero był z nami 12 lat i do końca był bardzo żywiołowy, zdrowy i wesoły jak szczeniak :-) Kochał spacery , aportowanie kijków , pływanie w Bobrze i polowania ze swoim Dużym.

 Mój kochany radosny Nero


Od początku jak do nas przybył nie znosił ludzi w mundurze. Zawsze głośno szczekał i próbował złapać za nogawki. Listonosze , żołnierze mieli przesrane ;)) Chyba mu ktoś taki zalazł za skórę jak był przy tej budzie...
Ale poza tym to piesek do rany przyłóż ;)

Jednak komuś w naszej klatce przeszkadzał !
Nero na początku chodził tylko na smyczy ,ale po kilku latach często wychodził sam. My co jakiś czas sprawdzaliśmy czy już jest pod drzwiami i wpuszczaliśmy do mieszkania.
Któregoś razu otwieram drzwi a Nero oczywiście w kagańcu, leży na wycieraczce ledwo żywy , cały zakrwawiony :((
Okazało się że jego klatka piersiowa jest poraniona jakimś ostrym przedmiotem. Rany były głębokie , więc podejrzewamy że to mógł być nóż , sztylet ? To ile się wycierpiał na koniec , a ile my łez wylaliśmy to nie będę pisać. Możecie się domyślać ...
Kto to zrobił ? Domyślam się że to jeden z sąsiadów. Ale nikt go za rękę nie złapał więc dowodów nie ma. Mam nadzieję że temu kto to zrobił los się odwdzięczy !


CDN...


wtorek, 25 lutego 2014

Odchudzanie Gucia ;)

Pod koniec stycznia ważyłam wszystkie trzy koty i okazało się że waga od   lipca 2013 nie drgnęła w żadną stronę . Czyli :
Gucio - 6 kg
Mikesz , Karmelek - po 5 kg

Jak już pisałam przy zatkanych gruczołach Gucia  lekarz podejrzewa że jedną z przyczyn może być otyłość kota. Już na oko widać było że jest kluską , to nie ma co czarować że nie ma problemu .
Postanowiliśmy Gucia odchudzić.  Nie było łatwo , bo on się bardzo głośno i żałośnie domaga puszek ! Ale postanowiliśmy być głusi na to miaukolenie ;)
Gucio darł japę tylko na początku.  Teraz jest spokój - nie licząc pojedynczych wypadków ;)

Wiem że głodny nie był , miał tylko złe nawyki ...

Wcześniej rano zjadał puszkę Gurmeta i za chwilę jojczył na cały regulator że jest głodny, a ja ulegałam i dawałam drugą puszkę...
Teraz drugą dostaje dopiero jak my jemy obiad. Wieczorem mięsko , a jak nie zje i inne koty nie zjedzą kończy w nocy. Jak zje wieczorem to w nocy nie ma nic. A przedtem jeszcze wszystkie trzy koty karmiłam o 3-4-ej w nocy mięsem ...ups ...
No ale ja też jem w nocy więc rozumiecie ? ;))
Teraz Mikesz i Karmel nadal mogą jeść w nocy , bo mają swoje suche non-stop i z wagą nie mają problemu.
Gucio suchego nie je nigdy !

A teraz Wam zdradzę efekty odchudzania ...
Tadam !
Gucio       -    5,7  kg
Mikesz     -    5,0  kg
Karmelek -    5,0  kg

Gucio schudł 30 deko ! :-)) Kostka masła i jeszcze trochę :-)))
Strasznie się cieszę :-)
Jak schudnie jeszcze jedną kostkę masła to będzie super :-D



Myślę że u nas jakoś drastycznie się nie zmieniło, a efekty są :-)

Jeśli ktoś z Was też odchudza swoje koty to proszę o komentarze - jakie sposoby, jakie rezultaty ? ;)

niedziela, 23 lutego 2014

Myszki i Kotyszki :-))

Myszki kochamy zwłaszcza te pachnące kocimiętką ;))
Mamy takie dwie żeby nie było bójek ;)

kot i myszka




















kot i myszka





  Sznurkiem też nie gardzimy ...nigdy ! :))


 





Ale myszka to myszka :-))


O ! :-)


sobota, 22 lutego 2014

Słonecznie :-)

Takie poranki lubimy najbardziej :-))
Słońce i wygrzewanie footer na balkonie i drapaczku :-)



































Takich dni jak najwięcej tej zimy życzymy wszystkim :-)
Miłego weekendu :-)